Słońce, to słońce mnie oślepiło

TEN OBCY

“Słońce, to słońce mnie oślepiło” w ramach 32. Warszawskiego Festiwalu Filmowego, jest kolejnym efektem współpracy Anny i Wilhelma Sasnalów, twórców takich tytułów jak “Huba” czy “Z daleka widok jest piękny”.

Główny bohater to człowiek zagadka – małomówny, odcięty emocjonalnie od rzeczywistości. Wiemy, że osią jego codziennych zwyczajów jest bieganie, ale stosunek do niego wydaje się być mechaniczny niczym nakręcanie zegarka. Wiemy, że powinien przeżywać żałobę z powodu śmierci matki, jednak ciężko jest dostrzec rozpacz w jego nieobecnym wzroku. Wyjazd w rodzinne strony potęguje tylko i tak gęstą atmosferę. Ale dopiero pojawienie się „obcego” stanowić będzie punkt kulminacyjny fabuły.

Narrator z powieści Camusa w filmie zastąpiony zostaje pracą kamery. To dzięki niej Sasnalowie stworzyli świat duszny, tekturowy, pozbawiony życia. Świat z którego chce się uciec. Punkty kulminacyjne grają ostro, reszta pleneru funkcjonuje bez jakichkolwiek bodźców, biernie, niczym wypełniony helem balon. Wszystkie zabiegi formalne sprowadzają obraz do poetyckiej metafory, ale metafory jakże autystycznej. Nawet seks jest szorstki, pozbawiony bliskości, mimo lirycznego kadrowania. Główny bohater nijaki – nic go nie wzrusza, nawet śmierć matki. Żyje, ale gdzieś obok, w socjopatycznej bańce. Nie wiemy co przeżywa i czy w ogóle przeżywa. Jego inercja drażni niczym podskórna drzazga, której nie można wyciągnąć.

Nawet przy przesłuchaniach brak w nim reakcyjności, oporu. Pyta tylko o powrót do celi, co każe przypuszczać, że życie w więzieniu nie jest dla niego wybitną tragedią – że do więziennej poduszki można przyzwyczaić się równie szybko, jak do tej domowej. Nawet brak możliwości biegania, które do tej pory było rutynową czynnością, uwiera tylko przez chwilę. “Duch” ofiary w celi nie doprowadza go do obłędu, łez czy jakichkolwiek innych form wyrzutów sumienia. Jest takim samym elementem wystroju jak plastikowa miska na szafce.

Martwota emocjonalna jest kluczem całej historii. To ona stanowi o wyobcowaniu bohatera, tłumaczy odmienność. Ale film Sasnalów to nie tylko portret anty-bohatera, to przede wszystkim dyskurs nad obecnością „obcego” w danym schemacie, nad odpowiedzialnością jaka wiąże się z asymilacją. Nomen omen film pojawia się w doskonałym momencie – w epicentrum konfliktu między zwolennikami przyjmowania uchodźców, a głosami skrajnych, nacjonalistycznych ugrupowań według których Polska jest tylko dla Polaków. Znamienna jest scena zeznań świadków – pourywane wypowiedzi tworzące mozaikę społeczeństwa, budzące śmiech, ale jakże gorzki.

Warto zwrócić również uwagę na formalną stronę filmu – perełkę stanowią tutaj bez wątpienia ujęcia: oryginalne, przełamujące konwencję, pełne niedopowiedzeń, wynikające z kunsztu i wrażliwości Wilhelma Sasnala.  Kadry czyste jak łza, niemal poetyckie – do wydrukowania, oprawienia i powieszenia w salonie.

Ze względu na wydźwięk fabuły, film należy zdecydowanie obejrzeć. Jednak nie będzie to łatwa lektura. Sama narracja jest nużąca, uwierająca i trafi zapewne do cierpliwych i wysmakowanych widzów. Dostaniecie historię upośledzoną emocjonalnie – jak sam bohater.

Blog at WordPress.com.

Up ↑

%d bloggers like this: